Le Magazine Accor Hotels
1 godzina, 1 dzień, 1 tydzień

Nie tylko Lajkonik

Poznaj nieznane legendy krakowskie

Dlaczego wieże Kościoła Mariackiego są różnej wysokości, a krakowski Rynek Główny jest pełen gołębi? Gdzie miał swoją pracownię mistrz Twardowski? Czym jest dzwon topielców? Poznaj odpowiedzi na te pytania podczas spaceru trasą wytyczoną przez krakowskie legendy.

O braciach, którzy budowali wieże Kościoła Mariackiego

Wyprawę warto zacząć od zwiedzenia Kościoła Mariackiego. Najlepszym punktem wypadowym będą zlokalizowane w pobliżu hotele w Krakowie, np. Hotel Mercure Kraków Stare Miasto lub Hotel Novotel Kraków Centrum. Istnieje pewna ciekawa legenda dotycząca wież Kościoła Mariackiego. Według niej do ich budowy zatrudniono dwóch braci. Starszemu zlecono wzniesienie wieży południowej, natomiast młodszemu północnej. Na początku obydwie wieże wznoszone były w tym samym tempie, jednak ta budowana przez starszego brata szybko przerosła drugą. Zawistny młodszy brat nie chciał dopuścić do tego, by jego starszego brata uznano za lepszego budowniczego, więc postanowił go zamordować. Gdy to uczynił, szybko dokończył własną wieżę, a drugą kazał nakryć kopułą. Z czasem zaczęły go jednak dręczyć wyrzuty sumienia. W dniu poświęcenia świątyni stanął w oknie swojej wieży i, trzymając w ręku nóż, którym wcześniej zamordował brata, wyznał swoje winy. Następnie popełnił samobójstwo, skacząc z wieży.  Nóż został powieszony w bramie Sukiennic, gdzie wisi do dziś. Inna wersja legendy głosi, że gdy młodszy brat zabił starszego, tajemne siły dokończyły budowę wieży zamordowanego, a zbrodniarz spadł z rusztowania i zginął na miejscu.

O gołębiach na Rynku Głównym

Legenda o zaczarowanych krakowskich gołębiach sięga czasów, w których ziemiami krakowskimi rządził książę Henryk IV Prawy. Był to mężczyzna z wielkimi ambicjami, a przy tym żądny władzy, toteż marzył tylko o tym, by zostać koronowanym na króla. Wiedział jednak, że nie będzie to możliwe bez poparcia Stolicy Apostolskiej. Przychylność papieża można było zdobyć, oferując odpowiednio duże datki, jednak Henryk – mimo tego, że był człowiekiem zamożnym – nie miał tyle złota, żeby zaimponować głowie kościoła. Z pomocą przyszła mu podkrakowska wiedźma, która zamieniła dworzan Henryka w gołębie i nakazała im lecieć na wieżę Kościoła Mariackiego. Zaczarowane ptaki zaczęły dziobać mury świątyni, a kamienne okruchy spadały na ziemię, gdzie zamieniały się w złote monety. Henryk napełnił nimi trzy wozy, po czym za namową wiedźmy ruszył do Rzymu starać się o koronę. Droga była jednak długa i męcząca, a książę lubił wystawne życie, toteż jego zapasy złota szybko stopniały, a on sam nigdy nie powrócił do Krakowa. Dworzanie w ciele gołębi do dziś czekają na Rynku na swojego pana, licząc na to, że powróci, a one odzyskają ludzką postać.

O klasztornym dzwonie topielców

Legenda głosi, że wiele lat temu obok klasztoru na krakowskim Zwierzyńcu przebiegał popularny szlak handlowy. Część towarów kupieckich transportowano wówczas na promach. Jeden z nich, wybudowany przez siostry zakonne, cumował w pobliżu klasztoru i przewoził podróżnych na drugi brzeg. Pewnej nocy nad Krakowem zebrała się ogromna wichura – zerwała ona cumy promu, który został porwany przez rwącą rzekę. Zanim siostry zdążyły kogokolwiek o tym powiadomić, uciekający w popłochu przed Tatarami kupcy, chcąc schronić się na pokładzie promu, wskoczyli na swoich rumakach prosto do wody. Nie wiedzieli, że na rzece nie cumuje już prom… Ocalał tylko jeden z nich. Kupiec pragnął podziękować Bogu za ocalenie, dlatego ufundował klasztorowi piękny dzwon. Niestety, pomimo trzykrotnego odlewu za każdym razem pojawiało się na nim pęknięcie, ale uznano, że zawiśnie na miejscu mimo skazy. Miał on dzwonić każdego wieczora, wzywając siostry do modlitwy za kupców. To właśnie dzwon topielców.
Według opowieści Tatarzy zerwali go i utopili w Wiśle. Podobno od tej pory w Noc Świętojańską wody rzeki się rozstępują, a na powierzchnię wypływa dzwon i znika tuż po wybiciu północy – dopowiada pracownik sieci Accor.

O Panu Twardowskim i jego pracowni

W historii Krakowa nie brak opowieści, w których rzeczywistość przeplata się z magią. Bohaterem jednej z nich jest Pan Twardowski. Krakowska legenda głosi, że zaprzedał on duszę diabłu, aby posiąść ogromną wiedzę i czarnoksięskie umiejętności. Sprytny szlachcic nie zamierzał jednak dotrzymać postanowień cyrografu – dodał zapisek, zgodnie z którym diabeł mógł przyjść po niego tylko wtedy, gdy ten znajdzie się w Rzymie. Mimo że Twardowski nigdy się do tego miasta nie wybrał, bies jednak upomniał się po swoje, gdy szlachcic bawił się w karczmie o nazwie Rzym. Diabeł nie wyszedł z tego spotkania zwycięsko – Twardowski wygrał pojedynek i podobno ukrywa się na księżycu. Co ciekawe, legenda ta ma swoje źródło w rzeczywistości, ponieważ w Krakowie naprawdę mieszkał szlachcic Twardowski. Otaczał się on czarnoksiężnikami, aby nawiązać kontakt ze swoją zmarłą żoną. Według niektórych źródeł miał swoją pracownię w Jaskini Twardowskiego obok Pychowic. W rzeczywistości mieściła się ona jednak w skałkach Krzemionek Podgórskich na Podgórzu. Jaskinia, która zawierała ślady prac alchemicznych, została odkryta i niestety zniszczona pod koniec XIX wieku w czasie budowy kościoła św. Józefa.

Podobało Ci się? Udostępnij!

Chcesz wiedzieć więcej?

Kontynuuj podróż

Znajdź nocleg w Krakowie Śladem krakowskich duchów

Losowo

Więcej pomysłów na podróże